Recenzja filmu

Rakieta (2013)
Kim Mordaunt
Sitthiphon Disamoe

Na ratunek przerwanym nadziejom

Reżyser znakomicie zapełnił drugi plan szczegółami przybliżającymi skomplikowane losy Laosu w ostatnich kilku dekadach. Z pełnym szacunkiem rozlicza się z tragediami przeszłymi i obecnymi,
Kim Mordaunt powraca do Laosu. Tym razem jednak rzeczywistość, która była podstawą jego dokumentu "Bomb Harvest", stała się bazą dla krzepiącej baśni o tym, że fatalistyczne podejście do życia można, a nawet trzeba przezwyciężyć.



"Rakieta"
to opowieść o klątwie. Dotknięty nią jest główny bohater Ahlo jako jeden z braci bliźniaków. Powinien zostać zabity zaraz po urodzeniu. Ponieważ jednak jego brat urodził się martwy, matka przekonała babkę, by ukryła prawdę i pozwoliła chłopcu żyć. Jednak klątwy tak łatwo nie da się pokonać. Po paru latach okazuje się, że rodzina Ahlo musi opuścić wioskę, która zostanie zalana w wyniku budowy gigantycznej tamy, po drodze w wypadku zginie matka, a w nowym miejscu chłopak szybko zyska złą reputację.

Jednak w "Rakiecie" klątwą obarczony jest także sam kraj. Laos został pokazany jako zdemolowany raj. Jest to miejsce zawieszone pomiędzy zniszczeniami dokonamy przez Amerykanów w czasie nie tak dawnego konfliktu zbrojnego a destrukcją dokonywaną w imię postępu przez międzynarodowe koncerny. Mordaunt opowiada o ludziach, którzy mają skromne potrzeby i wystarcza im naprawdę niewiele, by być szczęśliwymi. Ale to właśnie ci ludzie są najciężej doświadczeni, ich ból i tragedie naznaczają bliznami lejów po bombach każdy zakątek Laosu.



Reżyser mimo tego nie poddaje się pesymistycznemu podejściu do życia. "Rakieta" ma konstrukcję baśni, w której szczerość i konsekwencja pozwalają zatriumfować nad przeciwnościami losu. Ahol to bohater idealny. Jego żywiołowość, naiwność, zaradność i uparty optymizm są zaraźliwe. Losy chłopaka, choć osadzone w egzotycznych realiach, są tak zaprezentowane, by stanowiły uniwersalną przypowieść zrozumiałą pod każdą szerokością geograficzną. Co nie jest trudne. W końcu wszędzie są ludzie biedni, wydziedziczeni, pozbawieni nadziei. Ahol stanie się rycerzem, który ma szansę tchnąć w widzów nadzieję na lepsze jutro.



"Rakieta" stanowi pierwszy pełnometrażowy fabularny obraz Mordaunta i od razu został zauważony (wybrano go do reprezentowania Australii w rywalizacji o Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny). Nic w tym dziwnego. Bowiem choć główny wątek fabularny wydaje się dość prosty, by nie powiedzieć naiwny, sam film naszpikowany został detalami, dzięki którymi obraz zyskuje wielowymiarowy charakter. Reżyser znakomicie zapełnił drugi plan szczegółami przybliżającymi skomplikowane losy Laosu w ostatnich kilku dekadach. Z pełnym szacunkiem rozlicza się z tragediami przeszłymi i obecnymi, równoważąc rajskie panoramy surowymi realiami codzienności. A całość otula kocem utkanym z nadziei i marzeń. Dzięki temu całość jest powiewem świeżości i optymizmu. Mam nadzieję, że również w Polsce widzowie to docenią.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones